WYTRWAĆ DO KOŃCA

W niedzielę 20 października 1968 roku, na Igrzyskach Olimpijskich w Meksyku, odbył się bieg maratoński, którego zwycięzcą został reprezentujący Etiopię Mamo Wolde. Jednak wśród bohaterów tego biegu znalazł się Tanzańczyk John Stephen Akhwari, który dobiegł do mety jako ostatni. Tym, czym zaskarbił sobie szacunek była jego WYTRWAŁOŚĆ W DĄŻENIU DO CELU. Na dziewiętnastym kilometrze Tanzańczyk niespodziewanie upadł doznając bolesnej kontuzji nogi i barku. Wszystkim wydawało się, że to doświadczenie uniemożliwi Akhwariemu ukończenie maratonu. Tymczasem zawodnik, po obandażowaniu zakrwawionej nogi, wrócił na trasę i przełamując ból kontynuował bieg. Z wielkim trudem dokuśtykał do mety, ponad godzinę później niż zwycięzca maratonu. Gdy podszedł do niego reporter, aby zapytać czemu nie zszedł z trasy Akhwari odpowiedział: „Mój kraj nie wysłał mnie 5 tysięcy mil, bym wystartował. Wysłano mnie bym ukończył ten bieg”.

Metafora biegu pojawia się w pismach autorów Nowego Testamentu jako obraz życia i służby dla Boga. Istotą chrześcijańskiego życia jest CEL, o którym tak pisze Paweł z Tarsu: „Z całego serca pragnę zbliżyć się do Chrystusa i stać się do Niego podobnym! Pragnę bowiem doświadczyć mocy Jego zmartwychwstania (…) Bez wytchnienia pędzę po ów laur zwycięstwa, oczekujący w górze wszystkich, którzy, odpowiadając Bogu na Jego wezwanie, wytrwają w Chrystusie Jezusie” (Flp 3,10.14).

Wytrwać w biegu (wytrwać w Chrystusie) aż do końca – to wyzwanie dla każdego. Czy będzie zawsze łatwo, miło, przyjemnie? Nie znajdziemy takiej obietnicy w pismach biblijnych autorów. Jednak motywacją jest to, że – „pośród doświadczanych przeciwności i bolesnych utrapień” (Dz 14,22) – na finiszu czeka nagroda, jakiej nie da się porównać z największym ziemskim splendorem. Tą nagrodą jest zmartwychwstanie – „przemienienie naszych obecnych, marnych ciał w nowe – by nadać im taką sama postać, jaką ma uwielbione ciało Jezusa Chrystusa” (Flp 3,20). W obliczu doniosłości tego wydarzenia, będącego oczekiwaniem i tęsknotą chrześcijan, pojawia się zachęta „abyśmy się nie zatrzymywali ani nie cofali na drodze wiary, którą idziemy, lecz byśmy konsekwentnie dalej nią podążali” (Flp 3,16).

Parafrazując słowa tanzańskiego biegacza można powiedzieć, że „Chrystus nie wybrał nas, byśmy zaledwie wystartowali. On powołał nas, abyśmy skończyli ten bieg”. Tego wytrwania „aż do końca”, pośród różnorodnych doświadczeń i przeróżnych uciążliwości, życzę sobie i innym – braciom i siostrom w wierze. Wszystkim, którzy swoją ufność złożyli w Chrystusie. Wytrwajmy w Nim!